top of page

O mnie. I o nich. 

4 listopada 1975 i 11 marca 2013.

 

Te dwie daty związane są z osobą, dzięki której jestem tym, kim jestem. Pewnego jesiennego wieczoru, jeszcze w ubiegłym wieku, w toruńskim szpitalu na Bielanach moja Mama wydała na świat niewielką krzyczącą istotę. Moi rodzice i brat nie byli może nigdy przesadnie wylewni w uczuciach, ale nigdy nie czułem się niekochany i rosłem sobie na spokojnym, toruńskim osiedlu przy ulicy gen. Józefa Bema. Trzecie piętro wieżowca, dwie windy, zsyp na śmieci i – konsekwentnie - karaluchy. Wokół dużo zieleni, boiska i cmentarz, który widziałem z okien pokoju, aczkolwiek nigdy mi to jakoś specjalnie nie przeszkadzało – za to na Wszystkich Świętych widok był niesamowity!  Wiele ważnych spraw zdarzyło się od tamtego czasu do dzisiaj, ale jedno wydarzenie zmieniło całkowicie moje postrzeganie świata i nastawienie do kolei losu. Kiedy w 2012 roku Mama dowiedziała się o wznowie nowotworu, nie poddaliśmy się. Walczyła dzielnie do końca, ale zmutowane bydlę okazało się niezwykle agresywne. W tamten wtorkowy, marcowy wieczór AD 2013 nie miałem jechać do Torunia, ale jakimś cudem udało się wcześniej odebrać zamówiony lek, więc popędziliśmy na Bema. Mama jakby na mnie czekała – kiedy na chwilę zostałem z nią sam na sam w moim dawnym pokoju, odeszła... W ciszy, z dłońmi w moich dłoniach, z ulgą na twarzy po prostu przestała oddychać. Nie zapomnę tej chwili – poczułem w sobie ogromną, niewytłumaczalną moc i pewność, że czegokolwiek się nie podejmę, uda się. Taka była moja Mama – zaangażowana w sprawy społeczne, otwarta i niezwykle inteligentna. Jesteśmy tym, czym zostaniemy nakarmieni. Mamo, Tato – dziękuję Wam!

 

4 listopada 1995.

Chłodne, jesienne popołudnie, kościół garnizonowy w Chełmnie, biały Mercedes i tłum gości. I słowa, których znaczenie życie poddało niejednej próbie. Dzisiaj, po dwudziestu wspólnych latach moja ukochana żona Sylwia i ja jesteśmy jak granitowa skała. Potargani wiatrem, schłostani strugami deszczu, wytłuczeni gradem i spaleni słońcem, ale dzięki temu silniejsi niż kiedykolwiek. Nie byłoby mnie tu, gdzie jestem dzisiaj, gdyby nie ta wspaniała kobieta. Jest moim przyjacielem, krytykiem i wsparciem. Zaczynaliśmy bez niczego, z małym dzieckiem na pokoju u rodziców; ja w trakcie studiów, ona bez stałego dochodu. Do wszystkiego doszliśmy własną, nierzadko wymagającą wyrzeczeń pracą; bywało różnie, ale nigdy się nie poddaliśmy. To nauczyło nas liczyć tylko na siebie nawzajem i sprawiło, że niezależnie od tego, jak mocno życie nas kopnie, my i tak przetrwamy i zapytamy: „Cienki bolku… tylko na tyle cię stać?” Mój Aniele – kocham Cię i dziękuję za miłość, cierpliwość i wiarę w to, że można się zmienić.

9 kwietnia 1996.

 

Szpital Rodzinny w Toruniu, wieczór. Tego dnia nasze życie przestało być tylko dla nas. Jakubuś, nasz mały synek (u pielęgniarek miał ksywę ‘gruby’, ale tylko dlatego, że był największy z noworodków) nie krzyczał, przychodząc na świat. Rozglądał się mądrze i ciekawie i był głodny. I do dzisiaj się to nie zmieniło… Wyrósł na pracowitego, inteligentnego i wrażliwego mężczyznę. Nie ma wspanialszej rzeczy, niż widzieć, jak z dwojga serc i dwojga dusz rośnie nowy człowiek, jak staje się wypadkową swoich rodziców, jak chłonie każde słowo i każdy gest. Miłość, cierpliwość i dużo rozmów – to przepis na udane dziecko. Jakubie – kochamy Cię nad życie. I nigdy się to nie zmieni.

 

11 marca 2016, godzina 19:00.

Chełmno, Kręgielnia Grawitacja. Gitary, mikrofony, kable, głośniki, wzmacniacz, lekki półmrok… Obecni Ci, którzy w ciągu dwudziestu lat mojego pobytu w Chełmnie zdążyli mnie poznać jako nauczyciela, autora piosenek, opiekuna grupy muzycznej Teacher’s Crew oraz po prostu – człowieka. Ci, dla których to, co robię ma jakiś sens, widzą w tym pewną wartość, czy są po prostu ciekawi nowych doznań. Dwie godziny spędzone z piosenkami z mojej autorskiej płyty „Jestem z Chełmna, mówię ‘JO’! w dniu jej premiery – dokładnie w trzecią rocznicę śmierci Mamy. Zacząłem piosenką „Mamo, jesteś tu”, napisanej dla niej na urodziny, do których zabrakło jej kilku dni... Udało mi się ją dla niej zaśpiewać - chociaż nie była już do końca świadoma, wierzę, że słyszała. I wierzę w to za każdym razem, kiedy ją wykonuję. Mamo, jesteś tu – i zawsze będziesz - bo jestem ja. A kiedy i ja odejdę, pozostanie mój syn, a później jego dzieci. Nigdy nie odchodzimy do końca. To bardzo ważne, by coś więcej po sobie zostawić…

 

Tomek ‘Teacher’ Jarmołkiewicz:

- od 1998 roku nauczyciel języka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 1 w Chełmnie, lektor na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, tłumacz

- redaktor facebookowej strony Muzyka Country,

- opiekun muzyczny grupy Teacher’s Crew przy Chełmińskim Domu Kultury,

- autor piosenek i tekstów, m.in. dla Alicji Boncol (No Love Without Trust, When Skies Were Blue, Out of the Blue, I’m Always There), Colorado Band (Jeden krok, Tak kocha się raz), Fayerwerk (Ekstremalnie, Ty i ja), Drink Bar (Graj Aniele, A wszystko to), Gabrysia Mycielska & White Smoke (Better Find Another One)…

… a kto wie, co jeszcze przed nami?

Ja wiem.  Wszystko, co się nam zamarzy. Więc do roboty!

bottom of page